niedziela, 15 grudnia 2013

stos 3#

Biblioteka jest dla mnie niemalże miejscem świętym. Kiedy idę po oddać część książek to zwykle wychodzę z kolejną ich partią. Nie lubię jak się mnie pogania, bo lubię dość dokładnie przejrzeć półki z książkami, które mogą mnie interesować. Wczoraj wśród bibliotecznych półek spędziłam niemalże godzinę, bo niestety w naszej głównej bibliotece wprowadzono limit i można wypożyczyć zaledwie 5 książek;(. Jednakże jest jasna strona tychże ograniczeń, a mianowicie to, że staranniej wybieram to co będę w najbliższym czasie czytać - dużo staranniej;]. Wczoraj trafiłam na 5 książek, w których znalezienie zaczęłam powątpiewać... 


Zatem lecimy od góry: 
1. Antonia Michaelis Baśniarz;
2. Viviane Moore Człowiek znikąd;
3. Maja Storch Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną; - w tym przypadku niemalże musiałam zbierać szczękę z podłogi jak zobaczyłam, że ta pozycja jest na półce;)
4. Katarzyna Miller Nie boj się życia;
5. Roberto Saviano Gomorra; - jakiekolwiek szanse znalezienia tej książki pogrzebałam już dawno, więc toż to kolejny szok wczorajszego dnia.

Gdyby nie ograniczenia to stos zapewne liczyłby tak przynajmniej z trzy dodatkowe książki na które miałam ochotę, i które zostawiałam z bólem serca i nadzieją, ze niebawem będzie mi dane natknąć się na nie ponownie...

sobota, 14 grudnia 2013

4 książki, które idealnie nadają się na prezent...

Dzisiaj o książkach, które moim zdaniem idealnie nadają się na prezent. Od razu zaznaczam, że to jest mocno subiektywna lista i poniższe książki sama chciałabym dostać. 

1. Nick Vujicic Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń 

Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń! - Nick Vujicic
źródło: lubimyczytac.pl

Dużo się słyszy o autorze powyższej książki. Uważam, że może pozwolić komuś na uświadomienie sobie, że w każdym z nas jest potencjał i my sami mogliśmy się znaleźć w dużo gorszej sytuacji. 
2. Marta Sztokfisz Chwile, których nie znamy. Opowieść o Marku Grechucie. 

Chwile, których nie znamy. Opowieść o Marku Grechucie - Marta Sztokfisz
Źródło: www.lubimyczytac.pl
Wychowałam się na Marku Grechucie. Myślę, że to zamiłowanie mamy m. in. do jego piosenek miało wpływ na to jakiej muzyki słucham. To naturalne, że chciałabym przyjrzeć się bliżej komuś, kto w jakimś stopniu przyczynił się do mojego rozwoju. Moim zdaniem to może być dobra pozycja dla miłośników tegoż piosenkarza. 

3. Unni Lindell Czerwony kapturek
Czerwony Kapturek - Unni Lindell
Źródło: www.lubimyczytac.pl
Nie byłabym sobą, gdybym nie chciała dostać jakiegoś kryminału, a ren kusi mnie od dawna... Jest ona o kobiecie, która miała trudne dzieciństwo, a gdy dorosła postanowiła mordować mężczyzn, którzy są jej zdaniem źli. Jestem bardzo ciekawa jej historii...

4. Dominique Mainart Dla Was
Dla Was - Dominique Mainard
źródło: www.lubimyczytac.pl
W sumie już od momentu, w którym o niej się dowiedziałam chciałam ją mieć. Jest ona o kobiecie, która za pieniądze może udawać czyjąś wnuczkę, albo żonę...może być ciekawa, a przynajmniej wskazuje na to opis na Lubimy Czytać. 

Naturalnie lista jest dużo dłuższa i za każdym razem kiedy przechodzę koło księgarni nie mogę odżałować, że muszę liczyć się z pieniędzmi, bo na pewno częściej kupowałabym książki. Dla mnie te powyższe są godne uwagi, bo sama się nimi interesuję i z chęcią dostałabym je pod choinkę, albo kupiłabym sama jakbym miała dodatkowy przypływ gotówki. 

piątek, 13 grudnia 2013

Suzanne Collins, "Igrzyska śmierci"

Po wejściu do kin drugiej części Igrzysk Śmierci na blogach nastąpił wręcz wysyp recenzji zarówno książek, jak i ich ekranizacji. I ja po raz kolejny złapałam się na to, że sięgam po bestseller, chociaż zarzekałam się, że po raz kolejny tego nie zrobię. Niestety człowiek nie jest tak oporny na pewne rzeczy tak jakby chciał, dlatego też znowu wymiękłam i znów konformistycznie sięgnęłam po to co już od jakiegoś czasu zna każdy bardziej rozgarnięty mol książkowy. 

Igrzyska śmierci to kolejna seria skierowana do młodzieży. Jest to historia, która rozgrywa się w Panem - kraju rządzonym przez okrutne władze, w którym co roku para nastolatków z każdego dystryktu ma obowiązek stawić się na Głodowych Igrzyskach, z których tylko jedna osoba ma szansę ujść z życiem. Główną bohaterką jest Katniss Everdeen. Dziewczyna po śmierci ojca stała się głową rodziny. To na jej barkach spoczywało wyżywienie matki i siostry. Jednakże po jej wyjeździe i ich los staje pod znakiem zapytania.

Igrzyska śmierci są opowieścią o okrucieństwie świata. Historia Katniss i Peety pokazuje nam, że z jednej strony są rzeczy na które nie mamy wpływu, ale swoją postawą możemy przyczynić się do zapoczątkowania pozytywnych zmian. Jednakże musimy wykazać się odwagą i siłą charakteru. Dodatkowo nie możemy zapominać, że często musimy najzwyczajniej na świecie podjąć ryzyko bycia nonkonformistą, który nie podąży za tłumem, ale zdobędzie się na odwagę pójścia pod prąd. 

Powyższa powieść okazała się być wyjątkiem na tle bezpłciowych i mdłych postaciach iskrzących w słońcu, albo papierowych i pozornie groźnych wampirach. Za tą powieścią idzie coś więcej - a mianowicie przekaz zmuszający do refleksji i pobudzający wyobraźnie. Dla mnie był to strzał w dziesiątkę, a przez to możliwość spędzenia czasu przy interesującej książce, która nadaje się na coś więcej niż tylko na przetworzenie na papier toaletowy. 

Najwidoczniej świat jeszcze nie zmierza ku końcowi skoro wciąż ukazują się sensowne powieści dla młodzieży, które poza mdłymi historiami o miłości potrafią zmusić do myślenia. Na swoją kolejkę czekają dwa pozostałe tomy serii, ale obawiam się, że niestety w tym roku ich nie przeczytam:(

piątek, 29 listopada 2013

"Oszukane", reżyseria Marcin Solarz

Jakiś czas temu oglądałam Oszukane w reżyserii Marcina Solarza. Jest to film, który nawiązuje do autentycznych wydarzeń. 

Dwie bardzo podobne do siebie nastolatki odkrywają, że są siostrami. W takcie dowiadujemy się, że zostały rozdzielone w szpitalu, a na miejsce jednej z nich trafiła jedyna córka tancerki baletowej. 

W filmie możemy zobaczyc jak przypadkowe spotkanie może zmienić nasze życie i wywołać lawinę wydarzeń, która może się skończyć tragicznie. Widzimy jakie dylematy mają poszczególni bohaterowie i z jakim bólem muszą się zmagać. Wielu z nich staje przed dylematem - geny czy wychowanie i będzie musiała wybrać. Jednakże Oszukane nieco mnie zawiodły. Owszem obraz podejmuje trudną historię jednak miałam nadzieję, że zostanie on przedstawiony w dużo bardziej wyrazisty sposób, który sprawi, że zapamiętam go na długo. Jednakże czegoś mi zabrakło, bo całość wydawała mi się taka jakaś ugrzeczniona i niedoprawiona. 

W tej historii brakowało mi chociażby poruszenia faktu, pociągnięcia szpitala za błąd, który znacząco wpłyną na życie tylu ludzi - bo przecież w dwóch rodzinach znalazły się dzieci zupełnie nie spokrewnione z ich członkami. To mnie zdziwiło, że nikt zbytnio nie domagał się wyjaśnień czy też odszkodowania, albo pociągnięcia do odpowiedzialności osób odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację. Ale cóż...możliwe, że ktoś nie chcę wyciągać konsekwencji za takie coś...ja tam nie wiem, w końcu szczęśliwie jestem nieodrodną córką swoich rodziców, chociażby przez to, że za bardzo wdałam się w niektórych swoich przodków;p.

Kolejną sprawą jest to, że w miarę rozwoju akcji ukazana jest sytuacja, że jedna z sióstr odbija chłopaka drugiej. Dla mnie ten wątek wprowadzony był nieco na siłę, tak jakby realizatorzy Oszukanych chcieli na siłę wywołać w odbiorcach jeszcze więcej emocji, co w moim wypadku nie wyszło;]. Może ja jestem jakaś inna, albo ułomna, ale to co zostało mi podane w tym filmie jakoś do mnie nie trafiło. Dla mnie był chyba za mało życiowy, a dodatkowo miałam wrażenie, że autorzy filmu tylko prześliznęli się po temacie. Chociaż chyba po studiach z kryminologii i pracy w pomocy społecznej niewiele może mnie już zaskoczyć, albo poruszyć w takich historiach, które są ugrzecznione i podkoloryzowane. 

A Wy oglądaliście? Co myślicie o tym filmie?

wtorek, 26 listopada 2013

L. Winget, "Ludzie to idioci"

Kiedy pojawiła się notka zapewne jestem na szkoleniu, albo w drodze na nie. Tak sobie pomyślałam, że to jest idealny dzień na to, żeby opublikować coś co dotyczy samorozwoju. Chodzi mi o książkę "Ludzie to idioci" autorstwa Larry'ego Wingeta. 

Jakiś czas temu pisałam Wam o książce "Zamknij się! Przestań narzekać i zacznij żyć" tegoż samego autora. Jeżeli jej nie widzieliście, albo chcecie ją sobie przypomnieć to możecie to zrobić w każdej chwili;).

W publikacji, o której wspomniałam jako pierwszej autor serwuje nam kolejną dawkę motywujących tekstów i list do sporządzenia, które mają pomóc nam w odmianie swojego życia. W końcu od wielu ludzi słyszymy, że chcą mieć więcej pieniędzy, odnieść sukces czy poprawić swój komfort życia. Niestety nie wszyscy robią to co należy, żeby spełnić swoje marzenia. Larry Winget w wyżej wspomnianej pozycji podpowiada nam jak możemy zacząć działać, żeby odmienić swoje życie. W końcu sukces nie jest łatwy, ale każdy może odnieść sukces. Zasady są proste, trzeba tylko wyeliminować tak zwany "czynnik głupoty" i zacząć działać. 

Autor uchodzi za szczerego do bólu oraz brutalnego trenera osobistego. W Stanach Zjednoczonych odniósł ogromny sukces i stał się bardzo wyrazistą osobowością telewizyjną. W jego programie podobno doprowadza ludzi do płaczu (ale nie wiem - osobiście nie oglądałam;])Jednakże ja z Larym mam mały problem... 
Otóż z racji tego, że mam pedagogiczne wykształcenie wiele informacji z książek Wingeta jest dla mnie czymś oczywistym, czego nie trzeba mi przypominać. Dodatkowo bardzo rzucają się w oczy odniesienia do rzeczywistości z USA, czemu w sumie ciężko się dziwić. Jednakże decydując się na wydanie książek za granicą bardziej bym je dopracowała. Poza tym autor jest kimś kto mnie niesamowicie irytuje - nie dlatego, że jest bezpośredni, ale dlatego, że mam wrażenie, że ciągle podaje nam to samo; tylko, że w innej formie. Z drugiej jednak strony "Ludzie to idioci" jest całkiem dobrym uzupełnieniem dla wcześniej wspomnianej publikacji. Również z tej książki możemy wynieść coś dla siebie, a przynajmniej dokonać swego rodzaju autorefleksji. Nie wiem czy sięgnęłabym jeszcze raz po tą książkę i czy wyciągnę rękę po inne publikacje autora jeżeli będę mieć możliwość. Dla mnie w publikacjach Wingeta czegoś brakuje. Jednak mimo minusów coś wniosły w moje życie, a ludziom bez podstawowej wiedzy o sobie czy wiedzy z takich dziedzin jak psychologia, albo pedagogika mogą skorzystać dużo więcej niż ja. 

W każdym bądź razie to czy sięgniecie po "Ludzie to idioci" zależy tylko i wyłącznie od Was. A póki co 3majcie za mnie dzisiaj kciuki, żeby mi się baterie nie rozładowały;)

Wcześniej notka opublikowana na: 
www.mojportret.blogspot.com

poniedziałek, 11 listopada 2013

Larry Winget, "Zamknij się! Przestań narzekać i zacznij żyć"

Prawdopodobnie nie wiecie, ale blogerką jestem już ładnych parę lat. Być może niektórzy z Was nawet odwiedzają mojego bloga: http://mojportret.blogspot.com/

Symfonia literacka powstała przeważnie dla tych osób, którzy szukają tekstów tylko z zakresu kultury - w tym głównie książek, muzyki i filmu. Dlatego też tutaj czasem będą się pojawiać teksty, które już gdzieś kiedyś były. Oczywiście to będą moje teksty:). Mam jednak nadzieję, że dzięki temu dotrę do większego grona ludzi z tymi samymi informacjami:) 

Zatem miłego czytania:)

Swego czasu zastanawiałam się nad zrobieniem studiów z couchingu, dlatego też często lubię sięgać po coś z tego zakresu tematycznego lub po coś z dziedziny psychologii lub pedagogiki. Ostatnio dostałam dwie książki z tego zakresu i pewnie bym ich nie przeczytała, gdyby nie fakt, że poniekąd zostały mi podstawione pod nos;). 

Dzisiaj chcę Wam napisać parę słów o Zamknij się! Przestań narzekać i zacznij żyć autorstwa Larry'ego Wingeta

Na początek kilka słów o autorze...
Larry Winget jest trenerem rozwoju osobistego i jednym z najlepszych motywacyjnych mówców w Stanach Zjednoczonych. Jest autorem m. in powyższej książki oraz takich pozycji jakTwoje dzieci to Twoja winaLudzie to idioci i in. 

W normalnych warunkach tj. będąc w bibliotece czy księgarni być może spojrzałabym na tą książkę jednakże pewnie nie sięgnęłabym po tą książkę. To w jaki sposób jest wydana nie zachęca do spotkania bliższego stopnia z tym co jest w środku. Umówmy się okładka jest po prostu paskudna (ale to jest moje subiektywne zdanie;)). Jednakże sama zawartość dość zaskakuje, bo autor w bezpośredni sposób wykłada kawę na ławę, chociaż nie daje jasnej i zwięzłej instrukcji jak dokonać zmian w swoim życiu. Jak widzicie po zdjęciu znalazłam kilka myśli, które przykuły moją uwagę i nie odmówiłam sobie zaznaczenia sobie "kilku" z nich;p. Larry Winget na pewno nie głaszcze po głowie i nie powiela wielu dostępnych teorii, ale proponuje nam swoje podejście do tego jak powinno wyglądać wprowadzanie zmian w naszym życiu.

Założenia, na których opiera się autor odnoszą się do kultury amerykańskiej, więc wiele rzeczy może nam "nie grać", bo po prostu mamy inne myślenie od mieszkańców USA. Jednak trzeba przyznać, że to wszystko co jest zawarte w powyższej książce daje do myślenia i sprawia, że człowiek spogląda nieco inaczej na to co robi i jak się zachowuje. W moim przypadku Winget na pewno sprawił, że poświęciłam kilka chwil na autorefleksję i nieco zmieniłam swoją postawę w stosunku do zmian, które chcę wprowadzić w swoje życie. Mimo to dla mnie jest za dużo wodolejstwa i moim zdaniem wiele rzeczy można było ująć znacznie zwięźlej, z korzyścią dla wszystkich. Dodatkowo wiele rzeczy było mi już znanych (chociażby z racji studiów, jakie skończyłam i zawod u, który wykonuję) i dlatego nieco zawiodłam się na tej pozycji. Jednak tym z Was, którzy nie mają wiedzy pedagogicznej ani psychologicznej na pewno da więcej do myślenia i może w jakimś stopniu zmienić Wasz stosunek do otaczającej Was rzeczywistości i tego jak w niej funkcjonujecie. 

W moim przypadku powyższa książka może nie spełniła wszystkich oczekiwań, ale na pewno dała do myślenia i sprawiła, że na pewno zweryfikuję swoją postawę do własnych działań i swojego stosunku do kilku spraw. Decyzję o tym czy sięgnąć po tą pozycję czy nie zostawiam Wam. A jeżeli ją czytaliście to dajcie znać jakie macie zdanie na temat tego co zastaliście w środku;). 

sobota, 2 listopada 2013

"W imieniu diabła" w reż. B. Sass - kilka słów o filmie.

Na film zatytułowany "W imieniu diabła" trafiłam szukając czegoś do obejrzenia. Mój wzrok najpierw padł na plakat filmu, a później na jego opis, co w efekcie oznaczało, że moje inne filmowe plany poszły w odstawkę. 

Grupa zakonnic jest prowadzona przez zasadniczą przełożoną, próbującą chronić je przed grzesznym i zepsutym światem zewnętrznym. Niebawem na czele sióstr staje charyzmatyczny ojciec Franciszek, który otworzy przed nimi nowe pojęcie Boga. Matka Przełożona razem z duchownym zaczynają głosić prawdę według, której nie tylko dusza, ale również ciało powinny doświadczyć Najwyższego. Wokół klasztoru pojawił się drut kolczasty, który ma być oznaką tego, że nikt nie może z niego wyjść na zewnątrz, ani  do niego wejść. To co się dzieje w zakonie pozostaje tylko i wyłącznie tajemnicą sióstr oraz ojca Franciszka. Tylko Anna sprawia wrażenie, że nie jest do końca przekonana, do nowej formy wyznania wiary. Osamotniona i wewnętrznie rozdarta będzie musiała stoczyć walkę o czystość swojej duszy i ciała.

"W imieniu diabła" to przejmujący film, o tym co mogło dziać się za murami klasztoru kazimierzowskich betantek. Kilka lat temu cała Polska śledziła rozwój wydarzeń w tym żeńskim zakonie i wielu z nas snuło domysły o tym, co tam się mogło dziać. Obraz wykreowany przez Barbarę Sass sprawił, że zaczęłam mieć jakiś głębszy zarys wydarzeń z Kazimierza Dolnego i chociaż w minimalnym stopniu uświadomić sobie, co mogło się dziać w głowach sióstr. 

Powyższy film obrazuje jak cienka jest granica pomiędzy wiarą, a fanatyzmem religijnym czy też chorobą na tym tle, a najgorsze przychodzi wtedy kiedy nie jesteśmy w stanie racjonalnie spojrzeć na przebieg wydarzeń. Charyzma Matki Przełożonej i Ojca Franciszka pociągnęły za sobą kilkadziesiąt sióstr, a ja zaczęłam się zastanawiać nad tym czy ze strony tych dwojga to była chęć zostania prekursorami nowego ruchu w KK, czy może raczej to była choroba...

Dla mnie osobiście ten film jest swego rodzaju przestrogą przed tym, żeby uważać na to w jakich grupach się znajduję, bo przecież zmanipulowani możemy bić praktycznie wszędzie. Myślę, że jedną z rzeczy, które mogą nam ułatwić zaobserwowanie tego, że coś jest nie tak to dobry kontakt z bliskimi, którzy mogą tworzyć swoisty system ostrzegawczy...chociaż gorzej jest, gdy na ryzyko manipulacji to własnie z ich strony jesteśmy narażeni:/

"W imieniu diabła" mimo, że nie jest idealny jest godny uwagi, chociażby dlatego, że zmusza do refleksji i zdystansowania się do pewnych rzeczy. 

Dajcie znać czy i Wy oglądaliście ten film i jakie macie na jego temat zdanie.

środa, 30 października 2013

Michał Bajor, "Błędny rycerz" - moja opinia

Od kiedy pamiętam w moim domu gościły książki i muzyka. Dlatego często mówię, że wyssałam z mlekiem matki zamiłowanie do muzyki i książek. Przez jakiś czas zastanawiałam się nawet nad studiowaniem polonistyki, ale w efekcie wygrała pedagogika. 

Mimo tego, że wychowałam się na Marku Grechucie mój muzyczny gust dojrzewał latami. Dopiero będąc na studiach doceniłam walory piosenki artystycznej - w tym poezji śpiewanej. Inspiracją do przykładania większej uwagi na to czego słucham stał się Michał Bajor, którego na nowo odkryłam po pierwszym roku studiów. Przy wcześniejszych spotkaniach z tym Artystą jego wokal mnie wręcz odpychał. Jak dla wielu ludzi, którzy Go nie lubią był dla mnie nie dającym się słuchać wyjcem. Z resztą tak już chyba jest z tym Bajorem, że albo się go lubi, albo nie i to wszystko. Obecnie moja kolekcja płyt w większości składa się z krążków właśnie tego Artysty. 
Michał Bahor "Błędny rycerz"
Dziś chciałabym Wam napisać o tym z nich, od którego zaczęłam zbieranie płyt Michała Bajora, a mianowicie o Błędnym Rycerzu. Jest to składanka utworów Artysty, które moim zdaniem stanowią wachlarz najbardziej znanych utworów piosenkarza. Wchodząc do sklepu z płytami wybrałam akurat tę dlatego, że to była jedyna dostępna płyta Bajora w sklepie. Nie chciałam sprowadzać innych, bo w sumie sama nie wiedziałabym na którą się zdecydować, a składanka wydała mi się całkiem rozsądnym wyborem jak na początek...I jak się okazało Błędny Rycerz był strzałem w dziesiątkę, bo nie tylko sprawił, że nieco poznałam wykonawcę, ale też pokochałam jego piosenki dozgonną miłością. 

Dla mnie ta płyta jest jedną z najważniejszych w moich zbiorach, ponieważ to od niej zaczęła się moja miłość do Michała Bajora, którego głos nie raz towarzyszył mi w chwilach smutku i radości. 
Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Bajora i piosenki artystycznej, bo to czego słucham nauczyło mnie pewnej wrażliwości nie tylko na sztukę, ale też na innych ludzi. Dlatego też jeżeli zastanawiacie się, od której z płyt zacząć to polecam właśnie tą. 

Jestem ciekawa czy Wy macie takich Artystów, którzy zmienili Wasze podejście nie tylko muzyki, ale także do sztuki w ogóle...

niedziela, 20 października 2013

"Wielkie nadzieje" kilka słów o książce i filmie

Jakiś czas temu pisałam o "Wielkich nadziejach" Ch. Dickensa >>>TU<<<, a wczoraj w końcu przyszedł czas na ekranizację. 

Pip jest sierotą i wychowuje go siostra, która jest żoną kowala. Chłopiec nie ma z nią łatwego żywota, ze względu na jej ciężką rękę. Pewnego dnia przy grobie rodziców mały PIp spotyka zbiegłego galernika, któremu na następny dzień przynosi jedzenie. Innym razem chłopiec zostaje zaproszony do miss Havisham, która zatrudnia go po to, żeby się bawił. Tam też poznaje Estellę, w której zakochuje się już pierwszego dnia. To dla niej chce zostać wielkim panem, aby jej zaimponować. Oba spotkania okazują się być dla Pipa znaczące, gdyż będą miały wpływ na całe jego życie.

Dickens stworzył niesamowitą historię o nadziejach, naiwności i bezradności ludzkiej. Pokazał, jak bardzo zbieg pewnych wydarzeń może mieć wpływ na ludzi i ich życie. W swojej powieści autor ukazał nie tylko podłość na którą ludzie są w stanie okazać wobec siebie, ale także zarysował postacie zdolne do wielkiego poświęcenia dla bliskich. W tej historii znajdziemy intrygi i dość skomplikowane zależności między bohaterami. W końcu okazuje się, że losy wielu z nich w swoim czasie dość mocno się zazębiały. 
"Wielkie nadzieje" były drugą powieścią Dickensa, z którą się zetknęłam i nie mogłam sobie odmówić obejrzenia najnowszej ekranizacji tej jego powyższego klasyka. 
Obraz Mike'a Newell'a jest jedną z lepszych ekranizacji książek jakie oglądałam. A to głównie dlatego, że mimo kilku zmian w filmie i skrócenia pewnych wątków to ludzie, którzy pracowali nad filmem w miarę wiarygodnie oddali to co było napisane w powieści. 
Dla mnie ekranizacja "Wielkich nadziei" była szansą skonfrontowania swoich wyobrażeń o książce z filmem. Naturalnie były one zupełnie inne od wizji twórców filmu. Jednakże sam obraz Mike'a Newell'a, mimo swojego hollyywoodzkiego rozmachu był dla mnie dobrze spędzonym czasem i tak jak powieść na podstawie, której został stworzony dał mi do myślenia. 

czwartek, 17 października 2013

David Garrett - kilka słów


Podobny wpis przygotowałam na mojego bloga: http://mojniemiecki.blogspot.com/, na którym piszę o nauce języka niemieckiego i poruszam tematy związane z krajami niemieckojęzycznymi. Jednakże nie mogę tu nie wspomnieć o skrzypku, który zmienił moje spojrzenie na muzykę klasyczną i sprawia, że odzyskuję wiarę we współczesnych artystów.

Dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć człowieka, który jest dość znanym Niemcem - a właściwie pół Niemcem, pół Amerykaninem. Zapewne jak się niektórzy już domyślili chodzi mi o Davida Garretta. 

David Garrett, a właściwie David Chrystian Bongatz urodził się w Achen w Niemczech jako syn amerykańskiej baletnicy oraz niemieckiego prawnika i sędziego. Nazwisko matki stało się jego pseudonimem artystycznym. 

Na skrzypcach zaczął grać w wieku 4 lat, gdy miał lat 5 wygrał pierwszy konkurs, a w wieku 7 lat dawał już koncerty. Pierwszy duży koncert Garretta odbył się z Filharmonistkami Hamburskimi w 1991 roku, dzięki czemu jego nazwisko zaczęło być znane. W wieku 13 lat trafił pod skrzydła Zubina Mehty, który umożliwił mu występy na prestiżowych festiwalach. W tym samym wieku podpisał też kontrakt z wytwórnią Deutsche Grammophon. Studiował Royal College of Music w Londynie i Julliard School Of Music, pod kierunkiem skrzypka Itzhaka Perlmana.




Garretta uważam za niesamowitego skrzypka z wielką charyzmą, który sprawia, że muzyka klasyczna przestaje być dla nas nudną rozrywką dla snobów. Uwielbiam go za to, że razem z orkiestrą potrafi wyczarować niesamowitą aurę i sprawić, że po plecach przechodzą ciary. 



Poza tym urzeka mnie w Jego muzyce to, że potrafi nadać współczesne brzmienie klasyce i w zupełnie inny sposób podać nam klasyki popkultury. 




Wśród moich płyt znalazł się już jeden z jego krążków, z czego jestem bardzo dumna;]. Mam nadzieję, że w przyszłości będę miała ich więcej. Jednym z moich marzeń jest pójście na jego koncert i zamienienie z nim kilku słów;]. 

środa, 16 października 2013

Reyes Monforte "Burka miłości"

Przez kilka ostatnich tygodni czytałam książki w formie elektronicznej. Jednakże ostatnio sięgnęłam po coś w wersji papierowej. Akurat otwarli w naszym mieście budynek nowej biblioteki, w którym mieszczą się dwie filie biblioteki miejskiej połączone w jedną. Naturalnie nie mogłam sobie odmówić przyjemności pójścia do tejże instytucji czytelniczych uciech i już drugiego dnia po otwarciu poszłam oddać zaległe książki i przy okazji rozejrzeć się za czymś nowym do czytania.

Na jednej z półek leżała Burka miłości autorstwa Reyes Monforte. Wzięłam ją nie tylko dlatego, że krzyczała wypożycz mnie!, ale również dlatego, że od dawna miałam ją w planach. 

Powyższa powieść opowiada o zbuntowanej nastolatce, która wyprowadza się do Londynu, aby tam zacząć nowe życie na własnych warunkach. W nowym miejscu poznaje swojego przyszłego męża, który jest muzłumaninem pochodzącym z Afganistanu. Kiedy mój R. dowiedział się jaką książkę czytam to z miejsca założył, że kobieta zostanie uprowadzona i więziona w Afganistanie, ale to nie jest typowa historia miłości do kogoś, kto wyznaje Islam. Nasrad (mąż naszej głównej bohaterki) okazuje się być zupełnie innym muzłumaninem od tych, których obraz każdy z nas ma w głowie. Mężczyzna ten mimo swojego wyznania bardzo szanuje swoją żonę, troszczy się o nią i do niczego nie zmusza, a Maria jest w stanie lecieć z nim nawet do takiego piekła jakim jest Afganistan. Nasrad robi wszystko, żeby ułatwić żonie życie w jego ojczyźnie, co nie jest takie proste ze względu na warunki jakie panują w tym kraju.

Burka miłości to niezwykła opowieść o wielkim uczuciu, które popycha do mało racjonalnych decyzji i działań. Sama często zastanawiałam się jak ta kobieta może być tak naiwna i nieodpowiedzialna. Jednak tak sobie teraz myślę, że nie mam prawa osądzać Marii, bo nie wiem jak sama bym postąpiła. W końcu miłość to dziwne uczucie, które rządzi się swoimi prawami. To czego dokonała główna bohaterka jest nie tylko wyrazem wielkiej miłości, ale także odwagi i determinacji w walce o swoją przyszłość i miłość. 

Najbardziej wstrząsnęło mną to, że w naszych czasach wciąż jeszcze są miejsca, w których nie tylko nie pamięta się o podstawowych prawach kobiet, ale także o prawach człowieka. Takie książki jak ta zawsze mi o tym przypominają i sprawiają, że bardziej doceniam to co mam - chociażby to, że jestem jednostką samodowodzącą, która nie zostanie zamordowana tylko za to, że odkryła kawałek ciała, czyta książkę, albo ośmieliła się sama wyjść na ulice. W Burce miłości oprócz historii Marii i Nasrada znajdziemy też kilka faktów o realiach panujących w Afganistanie, o sytuacji jego obywateli, a w szczególności kobiet i dzieci...

Jeżeli zastanawiacie się czy sięgnąć po powyższą powieść to mogę Wam powiedzieć tylko tyle, że to nie jest sztampowa opowieść podobna do wszystkich innych, które czytaliście. Ta historia sprawia, że wciąż mam nadzieję na to, że nie wszyscy wyznawcy Islamu są tacy źli jak ich malują, co nie znaczy, że wyzbyłam się uprzedzeń. Jednak po tej powieści i po trzymiesięcznym pobycie w mieście, w którym codziennie mijałam wyznawców Allaha, Islam nie jest już taki obcy i wrogi. Dla mnie ma on twarz muzłumanki, z którą jechałam kiedyś metrem i która podobnie jak ja prawdopodobnie wracała do domu po męczącym dniu - obie uśmiechałyśmy się do siebie ze zrozumieniem i życzliwością...

wtorek, 15 października 2013

#1 Mój świat

Nie wyobrażam sobie życia bez książek i bez muzyki. Nie raz dzięki nim udało mi się przetrwać bardzo trudne chwile w moim życiu i odbić się od dna. Dzięki muzyce i książkom przenosiłam się do równoległego świata, który niekoniecznie był realny. 

Dzisiaj nie mogę sobie wyobrazić dnia bez książki - nawet jeżeli miałabym przeczytać parę zdań. To własnie literatura i muzyka sprawiły, że stałam się aktywnym uczestnikiem kultury, który przestał być tylko jej odbiorcą. Właśnie o książkach, muzyce i moim uczestnictwie w kulturze będzie ten blog. 

Mam nadzieję, że przysiądziecie u mnie na chwilę i może zostaniecie na dłużej...